Nie mogę tu nie potrącić jednego zjawiska charakterystycznego. Mianowicie - objawów powstania nowej nowej mody. Tak jest: Mody!
Otóż marynarze już od marca r. 1917, a bardziej po zwycięstwie nad Korniłowem, a potem i nad rządem tymczasowym (gdyż decydującym momentem walki było wprowadzenie floty na Newę) stają się bardzo popularni. To znaczy, nie oficerowie marynarki, tylko szeregowcy-marynarze.
Stają się siłą nadto realną, pretorianami nowego rządu. Masa robotnicza, chłopska i żołnierska patrzy na nich, jak na bohaterów, którzy zgnietli przemoc burżuazji. Więc marynarze stają się modni, i to wszędzie. Przede wszystkim mają powodzenie u kobiet ... i nawet u inteligentnych, zwłaszcza u panienek z gimnazjów są małpowani w stroju przez żołnierzy wojsk lądowych.
Oto zaczynają żołnierze piechoty, artylerii, saperów odkrywać szyję jak marynarze, odpinając dwa górne guziki "rubaszki" ("gimnastiorka", czyli koszula-kurtka) i zapychając kołnierz i część górną rubaszki do wewnątrz, obnażając w ten sposób trójkątem szyję. Wyglądało to wprawdzie, jak siodło na krowie, nadając ludziom i tak zezwierzęconym jeszcze bardziej bandycki czy katowsko-rzeźnicki wygląd. Można byłoby porównać to z usiłowaniem namalowania uśmiechu na twarzy trupa. Inni znowu nosili obok takiej rubaszki jeszcze i spodnie marynarskie, szerokie u dołu.
Moda! Moda!. która jest jeszcze większym tyranem, niż tyrani w ludzkiej skórze!